Od samego początku spotkania tempo gry starali się prowadzić przyjezdni, którzy po raz pierwszy zagrozili bramce gospodarzy w 13 minucie spotkania po dośrodkowaniu z rzutu wolnego futbolówka została wybita przez obrońców Stali, a na strzał zza pola karnego zdecydował się Piotr Wiśniewski. Pobudziło to zielono-czarnych, którzy w 17 minucie meczu mogli wyjść na prowadzenie, lecz minimalnie nad bramką przestrzelił Tomasz Płonka. Kolejną groźną sytuacje gospodarze stworzyli sobie w 28 minucie spotkania po dośrodkowaniu w pole karne sprytnie piłkę przepuścił Płonka, ale zaskoczony Mikołajczak poślizgnął się podczas uderzenia i futbolówka ledwo doleciała do rąk Bąka. Goście dwoili się i troili, jednak dobrze grająca w dniu dzisiejszym formacja obronna naszego zespołu na wiele nie pozwalała, lecz w 35 minucie spotkania po centrze w pole karne nie pilnowany Vrajnes uderzył główką i na raty musiał bronić Wietecha.

Jak wiemy zielono-czarni najczęściej zdobywają bramki po stałych fragmentach gry i tak nastała 38 minuta spotkania po dośrodkowaniu z rzutu wolnego piłkę na piąty metr zgrał Płonka, a znajdujący się tam Dawid Kałat umieścił futbolówke z najbliższej odległości w bramce Lechii Gdańsk. Gracze Lechii Gdańsk próbowali odpowiedzieć, jednak ich celowniki nie były najlepiej ustawione. Tuż przed przerwą gospodarze mogli uzyskać dwubramkowe prowadzenie, ale Radek Mikołajczak minimalnie chybił.

Po ostrych słowach jakie padły w szatni przyjezdnych goście od samego początku ruszyli zawzięcie do ataku i w 47 minucie minimalnie chybił. Gdy gospodarze powstrzymali początkowy napór gości ruszyli do ataku. W 50 minucie meczu świetne dośrodkowanie Mistrzyka w pole karne i z futbolówką wpierw minął się Sekulski, a potem Płonka, jednak co się odwleczę, to się nie uciecze i w 52 minucie spotkania na tablicy wyników mieliśmy już 2:0 dla Stalówki po wrzutce w polu karnym świetnie znalazł się Tomasz Płonka, który strzałem z półobrotu nie dał żadnych szans Bąkowi. Lwy Północy szybko zareagowali, bo minute po stracie bramki mogli zdobyć gola kontaktowego, ale na posterunku znajdował się Balon, który wybronił strzał sprzed pola karnego. Trener gości szybko zareagował na stratę bramki wpuszczając na plac Makuszewskiego, który wprowadził spore ożywienie w poczynaniach gości. Po godzinie gry na uderzenie zdecydował się Leković, który trafił jedynie w poprzeczkę. 

Na bramke ogromną ochotę miał Łukasz Sekulski nasz najlepszy snajper i był naprawdę bliski, lecz jego bramka nie została uznana, gdyż boczny arbiter niestety podniósł chorągiewke do góry. W 76 minucie padła kontaktowa bramka dla Gdańszczan, a zdobył ją Piotr Grzelczak, lecz sędzia stojący kilkanaście metrów od zawodnika nie zauważył, że jeden zawodników przyjezdnych zagrał futbolówke ręką. Trzy minuty przed końcem efektownym strzałem zza pola karnego popisał się Ariel Borysiuk, jednak minimalnie obok prawego słupka gospodarzy. Do końca spotkania nie wydarzyło się nic więcej godnego uwagi.

Stal Stalowa Wola pokazała, że ma stalowy charakter dzięki czemu pokonała silniejszą Lechie Gdańsk, której nie udało się wygrać w Stalowej Woli po raz dziesiąty. Nasi zawodnicy odnieśli tym samym czwarte zwycięstwo z rzędu, a Lwy Północy widać, że są w totalnej rozsypce i potrzebują trenera z prawdziwego zdarzenia. Wspomnieć należy również o frekwencji, która miejmy nadzieje będzie utrzymana już przy najbliższym spotkaniu z liderem ligi MKS-em Kluczbork, które odbędzie się w najbliższą sobotę, a 1/8 Pucharu Polski zostanie rozegrana 29 października.