"Niestety, goście okazali się lepsi o ten jeden stały fragment gry" - skomentował porażkę Marcin Kowalski, obrońca Stalówki.

"Spotkanie z Nadwiślanem może być zdecydowanie trudniejsze od tego w Katowicach. Nie możemy zlekceważyć rywala i uważać przy stałych fragmentach gry" - mówił przed sobotnim meczem trener Stalówki, Jaromir Wieprzęć. I miał rację, bo goście do Stalowej Woli przyjechali z założeniem wywiezienia trzech oczek. Co więcej, podopieczni trenera Adama Noconia cel zrealizowali, strzelając gola właśnie po stałym fragmencie gry.

W starciu ze Stalą piłkarze Nadwiślana zaprezentowali się lepiej. Byli bardziej zdeterminowani, nie pozwalając na zbyt wiele rywalom. Świadczyć o tym może choćby statystyka celnych strzałów. Hutnicy dopiero w 69. minucie, za sprawą Mateusza Argasińskiego, pierwszy raz trafili światło bramki. Wprawdzie już w pierwszej połowie miejscowi zdobyli bramkę, ale arbiter dopatrzył się pozycji spalonej Tomasz Płonki. "Nie jesteśmy do końca przekonani czy był spalony" - stwierdził po meczu Marcin Kowalski, obrońca Stali, który obok bramkarza Tomasza Wietechy był jednym z jaśniejszych punktów stalowowolskiego zespołu w sobotnim meczu.

Kowalski nie dał się ogrywać na lewej stronie rywalom. Do tego dobrze bronił Wietecha. To dzięki temu drugiemu do 80. minuty był bezbramkowy remis. W pierwszej połowie, już na początku spotkania golkiper Stalówki sparował futbolówkę na poprzeczkę po uderzeniu głową Adama Setli. Chwilę później wypiąstkował jego strzał z blisko 30 metrów. Wietecha wykazał się też po przerwie, kiedy dwukrotnie znakomicie bronił uderzenia Damiana Furczyka.

Dziesięć minut przed końcem bramkarz gospodarzy jednak skapitulował. Z rzutu wolnego piłkę wrzuconą w "szesnastkę" głową przedłużył Mariusz Masternak i jak się później okazało, ustalił wynik meczu."Niestety, goście okazali się lepsi o ten jeden stały fragment gry. Uczulaliśmy się na to, bo wiedzieliśmy, że mają rosłych zawodników. Byliśmy przygotowani, że to nie będzie taki mecz jak w Katowicach. Praktycznie Nadwiślan przejął naszą taktykę z Katowic. Trzeba przyznać że ten mecz nam nie wyszedł" - dodał Kowalski.

Mimo słabego spotkania Stalówka mogła uratować punkt. W końcówce wyrównać mógł wprowadzony po przerwie Michał Michałek, ale uderzenie z narożnika pola karnego na rzut rożny sparował golkiper gości. Hutnicy mecz z beniaminkiem kończyli w dziesięciu. Dwie żółte kartki w odstępnie kilkunastu minut otrzymał Damian Łanucha i przed czasem musiał opuścić boisko.

Trenerzy obu zespołów o meczu:

Jaromir Wieprzęć (trener Stali): Tydzień temu się cieszyliśmy, teraz musimy przełknąć gorycz porażki. Zagraliśmy słabsze zawody. Oddaliśmy za bardzo pole gry, szczególnie w drugiej połowie. Wynikiem tego była bramka. Jak gra się słabszy mecz i nie idzie to trzeba zagrać na "zero" w tyłach. Uczulaliśmy, że stałe fragmenty to mocna strona Nadwiślana. Niestety, błąd w kryciu indywidualnym spowodował, że nie mamy punktów.

Adam Nocoń (trener Nadwiślana): Oglądając mecz Stali w Katowicach liczyłem, że Stalówka nie zagra tak dobrego meczu z nami. To był najwyższy drugoligowy poziom. Pięknie to wyglądało. Uważam, że dzisiaj byliśmy lepszym zespołem. Musieliśmy zagrać zdyscyplinowanie w defensywie. To było kluczem do zwycięstwa. Do tego stałe fragmenty, które przy takich warunkach są bardzo ważne. To dla nas bardzo duża sprawa wygrać w Stalowej Woli.