"Wygląda to tak, jakby ta nasza drugoligowa drużyna, grająca na ogólnokrajowej arenie, komuś w mieście przeszkadzała, jakby to było zło konieczne" – mówi trener piłkarzy Stalówki Jaromir Wieprzęć. "Zadowolony z tego, że zagramy w Tarnobrzegu, być nie mogę. Tak samo jak nie byłem zadowolony, że na inaugurację sezonu zamiast w Stalowej Woli graliśmy w Limanowej z Limanovią. Ale ja nie jestem od narzekania. Są osoby odpowiedzialne za nasz stadion, ja jestem rozliczany za coś innego. Komuś widać przeszkadza ta piłka w mieście i wolałby, żeby jej nie było, nie było sportu zawodowego. W Rzeszowie zespołu w drugiej lidze nie mają, w Lublinie nie mają, a chcieliby mieć. A u nas to wygląda inaczej. Nasza gra na szczeblu centralnym to najtańsza reklama dla miasta. Jeśli jesteśmy dla kogoś złem koniecznym, to zrobimy wszystko, by być nim jak najdłużej. To, że nie gramy u siebie z Siarką, jest przykre też dla naszych kibiców, którzy chcieliby przyjść na swój stadion na derby. Mała pociecha, że w derbach w Tarnobrzegu to ostatnio wygrywała Stal. W naszym zespole od poniedziałku treningi wznawiają po kontuzjach Damian Łanucha i Tomek Płonka, nadal leczy się Michał Kachniarz" – dodaje.

O tym czy mecz w ogóle się odbędzie zadecyduje jednak policja, która musi wydać zgodę na rozegranie środowego meczu podwyższonego ryzyka. Rozmowy w tej sprawie będą trwały w poniedziałek. Choć gospodarzem meczu będzie klub ze Stalowej Woli to jego organizacja spadnie na barki działaczy tarnobrzeskiej spółki. 

Mecz będą mogli obejrzeć także kibice Stali Stalowa Wola, organizatorzy przygotować mają dla nich 300 wejściówek.