Czy miało dla niego znaczenie, że pracował już wcześniej w klubie ze Stalowej Woli, w sezonie 2009/2010?

"Zawsze zostaje sentyment i w przypadku Stali Stalowa Wola też miał jakieś znaczenie. Łatwiej się wtedy rozmawia i dochodzi do porozumienia" – mówi Janusz Białek. "Na pewno była w moim przypadku chwila zastanowienia, sytuacja Stali jest trudna, wyzwanie duże. Oczywiście zdecydowanie łatwiej jest przejmować zespół, który jest w górnej części tabeli, ale najczęściej przejmuje się drużynę, w której coś nie poszło" - dodaje.

Trudno oczekiwać, by nowy trener odmienił od razu „Stalówkę” w ciągu kilku dni. Ale może zadziałać efekt „nowej miotły”, przed stalowowolską drużyną bardzo ważne spotkanie na własnym stadionie w sobotę 29 kwietnia o godzinie 17 z Gryfem Wejherowo.

"W Stali wiele się zmieniło, nie ma już tych zawodników, którzy jeszcze parę lat temu stanowili o sile drużyny i byli szerzej znani" - komentuje Janusz Białek.

"Wielu z obecnych piłkarzy stalowowolskiej drużyny to gracze na dorobku i oni na pewno chcą udowodnić, że potrafią grać w piłkę i mogą osiągać dobre wyniki. Będą pewne zmiany w składzie w meczu z Gryfem, tym bardziej, że są też u nas „kartkowicze”. Mamy jeszcze chwilę do meczu, ale wiadomo, że tego czasu jest niewiele. Prawdziwy test przyjdzie w sobotę i na tym trzeba się teraz skupić. Wiadomo, że nasz najważniejszy cel to utrzymanie w drugiej lidze. Presja? Po tylu latach pracy ona mi nie przeszkadza i przestaje mieć znaczenie. Skupiam się na wykonaniu swojego zadania i to jest najważniejsze" – podsumował nowy szkoleniowiec Stali.